03 października 2011

IPSC Worldshoot XVI - część czwarta

Zgodnie z zapotrzebowaniem informuję że na Rodos piję się wodę (jak zwierzęta, wiem, wiem...). A oprócz tego jakiś miejscowy bimber zwany suomo czy podobnie, piwo, metaxe i niedobre, greckie wino.



Dzisiaj rano, o 7.30 czasu miejscowego, zaczęliśmy strzelać. Jak przyjechaliśmy, na strzelnicy było jeszcze ciemno. Ale już chwilę później zrobiło się w miarę jasno. Strzelaliśmy tory od 25 do 30. Nie będę pisał jak mi poszło, bo mi to przez klawiaturę nie przejdzie. Trochę opóźnień przez kilka awarii wyposażenia na torze 26, ale w sumie skończyliśmy o czasie.

Na samej strzelnicy pojawiły się dodatkowe safety area (i dobrze, bo by była masakra). Same tory dość ciekawe i niełatwe. Parę nawet wymagało pomyślenia o taktyce.

Strzelcy ogólnie skarżą się na bałagan organizacyjny i fakt że jedyną formą komunikacji są karteczki w hotelu gdzie mieszkają władze IPSC. A szumna strona zawodów, strona IPSC, profil na FB czy forum Global Village milczy. Vince Pinto wyjaśnia, że to dlatego że on robi za darmo, ma daleko do domu i nie będzie tolerował marudzenia. No cóż, może czas żeby przestał się dla nas poświęcać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz